Dziedzictwo kolonialne

Napad z bronią w ręku!

19-22 października

Utknęliśmy w San Luis Potosi na cztery dni. Byliśmy bardzo szczęśliwi mogąc ponownie rozpocząć podróż. Nareszcie znów jechaliśmy na południe. Po drodze zrobiliśmy małą przerwę, aby zobaczyć akwedukt Tembleque. System przesyłania wody miał długość 45 km i został zaprojektowany przez księdza Francisco de Tembleque, franciszkańskiego misjonarza w Nowej Hiszpanii. Woda pobierana była ze zboczy wulkanu. Sieć wodna przebiegała głównie na poziomie gruntu, ale także schodziła pod ziemię oraz przechodziła ponad wąwozami i dolinami. Po drodze boczne odgałęzienia zaopatrywały okoliczne wioski w wodę.

Akwedukt Tembleque #1::Hidalgo, Meksyk::
Akwedukt Tembleque #1
Akwedukt Tembleque #2::Hidalgo, Meksyk::
Akwedukt Tembleque #2
Akwedukt Tembleque #4::Hidalgo, Meksyk::
Akwedukt Tembleque #4
Z widokiem na akwedukt::Hidalgo, Meksyk::
Z widokiem na akwedukt

Po lunchu z widokiem na akwedukt ponownie wjechaliśmy na płatną autostradę. Po drodze napotkaliśmy remonty drogi i korki, które spowalniały nasz przejazd. Zbliżał się zachód słońca. Będąc nadal w górach, jeszcze przed zmrokiem postanowiliśmy zatrzymać się na chwilę na wydzielonym przydrożnym małym parkingu przy autostradzie. Nie było tam innych samochodów. Wyskoczyłem z Jeepa, żeby napełnić nasze butelki z wodą. Dosłownie znikąd pojawiło się obok mnie trzech facetów. Twarze mieli zakryte trójkątnymi maskami, niczym bandyci z dzikiego zachodu. Jeden z nich pokazał mi swój pistolet i powiedział „dinero”, co oznacza pieniądze. Pozostali dwaj dumnie trzymali metalowe rury. W tym momencie Ewa była w samochodzie, ale oboje drzwi po jej stronie były szeroko otwarte. Jeden z intruzów był zainteresowany sprawdzeniem wnętrza z tyłu pojazdu. Byłem w pobliżu, popchnąłem mężczyznę i zamknąłem drzwi od zewnątrz. Ewa będąc w środku zatrzasnęła zamki. Zaczęła się szarpanina. Rabusie krzyczeli na mnie próbując otworzyć drzwi. Nadal byłem na zewnątrz po stronie pasażera i krzyknąłem do Ewy, żeby podała mi portfel. Opuściła nieco okno i wręczyła mi go. Czas uciekać pomyślałem. Z portfelem wysoko nad głową tak aby był dobrze widoczny, powoli przeszedłem do przodu samochodu, krzycząc „dinero, dinero”. Facet z pistoletem wycelowanym we mnie deptał mi po piętach. W tym momencie inny z rabusiów uderzył rurą w boczne okno. Szyba w drzwiach przednich pasażera pękła całkowicie, ale nie rozpadła się tak jak on tego oczekiwał. Uderzył ją ponownie z pełną siłą. Szkło okna obok Ewy rozbite było na drobne elementy, ale nadal ją chroniło pozostając na miejscu. Atak się nie udał. W tej samej sekundzie wyrzuciłem portfel wysoko w powietrze. Złodziej obok mnie spojrzał w górę, śledząc lot pieniędzy, które miał ukraść. Korzystając z jego nieuwagi, wskoczyłem na siedzenie kierowcy. Silnik był włączony, ruszyliśmy w szybkim tempie. W lusterku widziałem rabusiów chowających się w krzakach.

Rozbita szyba::Ixtaczoquitlán, Veracruz, Meksyk::
Rozbita szyba

Cały incydent trwał mniej niż minutę. Byłem zdruzgotany. Tyle czasu spędziliśmy wcześniej w Meksyku bez takich złych doświadczeń. Oboje wiedzieliśmy, mieliśmy dużo szczęścia, mogło skończyć się o wiele gorzej niż zbite okno. Muszę przyznać, że rozważałem możliwość takiego zdarzenia w Ameryce Środkowej lub gdziekolwiek indziej. Dlatego przygotowałem na taką okazję pusty portfel zapasowy. To był ten, który podała mi Ewa. Myślę, że to pomogło odwrócić uwagę bandytów. Po drugie, dokonałem kilku modyfikacji bezpieczeństwa pojazdu. Rozbita szyba drzwi nie rozpadła się po uderzeniu, ponieważ została pokryta folią zabezpieczającą, która trzymała ją w jednym kawałku. To bez wątpienia uchroniło Ewę przed uderzeniem metalową rurą w twarz.

Ustronne miejsce::Ixtaczoquitlán, Veracruz, Meksyk::
Ustronne miejsce
Pająki krzyżaki::Ixtaczoquitlán, Veracruz, Meksyk::
Pająki krzyżaki

Co robić dalej, było głównym pytaniem następnego ranka. Dotychczas szczęście nie było po naszej stronie. Wcześniej zepsuty samochód, teraz nieudany napad z bronią w ręku. Złe wypadki następowały jeden po drugim. Martwiłem się o żonę i chciałem wrócić do domu. To Ewa zdecydowała, że powinniśmy kontynuować tę wyprawę do Panamy. „Dobre przeżycia i przygody, które są przed nami zamarzą złe wspomnienia” powiedziała, „jeżeli teraz zawrócimy nie pozbędziemy się tego strachu nigdy”. W pobliskiej Kordobie w Veracruz znaleźliśmy warsztat ze szkłem samochodowym. Podczas trzech dni spędzonych w pięknym i zacisznym miejscu otoczonym górami trochę odreagowaliśmy. Po wymianie szyby byliśmy gotowi do drogi.


© 2021 Maciej Swuliński